KURS: OGARNIJ LIGHTROOMA

WARSZTAT: WYKLIKAJ OBRÓBKĘ

Co powiesz na cykl wpisów, w których będę rozmawiała z dziewczynami, z którymi spotykam się na kursie? Jakim kursie? Dokładnie tym:

jpg czy raw

 

Bo moje kursantki to dokładnie takie same kobiety jak Ty i ja. Które sprytnie łączą fotograficzną pasję, dom, pracę, dzieci i do tego jeszcze osiągają super efekty. I nie ma znaczenia, czy zdjęcia, które robią, trafiają do innych osób, czy do ich własnych prywatnych rodzinnych albumów. Wszystkie zasługują na to, aby pokazać je całemu światu!

Lightroom

 

Dzisiaj zapraszam Cię na rozmowę z Joanną Kaźmierczak, która nawet ziemniaki potrafi pokazać w tak apetyczny sposób, że mi samej na ich widok leci ślinka! Czy łatwiej jest robić zdjęcia ludziom, czy potrawom? Co tak naprawdę jest potrzebne, aby zacząć fotografować jedzenie. No i jak to jest z tą obróbką w Lightroomie: jest nieprzyjemnym obowiązkiem, czy ekscytującą zabawą?

Jeśli po tak apetycznym wstępie nabrałaś ochoty na więcej – wskakuj do naszej rozmowy.

Na początku Lightroom kojarzył mi się z obowiązkiem, nieprzyjemnym obowiązkiem. Bo przecież zdjęcia trzeba obrobić, prawda? Ale po kursie, gdy go opanowałam, stał się sprzymierzeńcem, kolejnym narzędziem zbliżającym mnie do celu. Teraz, po zrobieniu zdjęcia, często od razu mam wizję, odpalam Lightrooma i… ją realizuję. Bez zastanawiania się. I jak zacznę, to obróbka mnie tak wciąga, że nie skończę, póki wszystkie zdjęcia nie będą gotowe. Nawet jak obiecam sobie, że tylko jeden kadr, tylko pięć minut.

Joanna Kaźmierczak

https://www.mykitchenlife.pl/

Asiu, zacznijmy od samego początku, czyli od tego, jak to się stało, że zaczęłaś robić zdjęcia. I czy od razu były to zdjęcia kulinarne?

 

Joanna: Do fotografowania jako takiego ciągnęło mnie odkąd pamiętam, ale zawsze to były zdjęcia do albumu. Od jakiś 4-5 lat, czyli odkąd założyłam Instagrama, regularnie robię zdjęcia jedzenia, chociaż bardzo długo były to ujęcia z góry talerza z potrawą, czyli jak u każdego. A tak “na poważnie” zaczęłam interesować się fotografią 1-1,5 roku temu – czytałam na ten temat i dużo ćwiczyłam, oczywiście na jedzeniu. Takim przełomowym momentem był u mnie kurs Dominiki z Kobiecej Foto Szkoły oraz zakup Lightrooma i w konsekwencji – kurs u Ciebie, Kasiu. Nagle zaczęło mi wychodzić, świadomie robiłam i obrabiałam zdjęcia, a to oczywiście dało mi powera do działania dalej.

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

 

Teraz głównie zajmuję się fotografią kulinarną, to mi daje największą radość, chcę się ciągle uczyć, próbować. Ale przy okazji zabieram też ze sobą aparat na spacery, robię zdjęcia znajomym lub wykonuję różne, ciekawe fotograficzne zadania (jak mój pierwszy portret B&W). To jest coś, co mnie odpręża, daje mi dużo satysfakcji.

Na Twojej stronie www przeczytałam, że z zawodu jesteś copywriterką, a z wykształcenia bibliotekoznawczynią i specjalistką od informacji naukowej. Już dalej od fotografii kulinarnej być nie możesz :).

 

Joanna: Fotografia to pasja, z której znaczenia zdałam sobie sprawę stosunkowo niedawno, więc faktycznie, moje dotychczasowe zainteresowania nie mają z nią wiele wspólnego. Ale właśnie przez stronę www łączę różne swoje hobby.

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

Przełomowym momentem był u mnie kurs Dominiki z Kobiecej Foto Szkoły oraz zakup Lightrooma i w konsekwencji – kurs u Ciebie, Kasiu. Nagle zaczęło mi wychodzić, świadomie robiłam i obrabiałam zdjęcia, a to oczywiście dało mi powera do działania dalej.

Przeczytałam tam również, że gotowania nauczyła Cię mama. Pamiętasz pierwszą potrawę, którą wspólnie zrobiłyście? :).

 

Joanna: Nie byłabym w stanie wskazać pierwszej, a do dlatego, że moja mama nie jest typem osoby, która wszystko robi za swoje dzieci. Odkąd pamiętam, zarówno ja, jak i mój brat, musieliśmy pomagać jej w kuchni, więc jakoś tak się to naturalnie potoczyło. To, co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to obieranie ziemniaków. Moja mama tego nie lubiła i my musieliśmy to robić. A odkąd dowiedziałam się, że można je jeść ze skórką… to ich nie obieram. Co często można też zauważyć na zdjęciach.

Oszzzz, wiesz, że właśnie przed chwilą na Twoim blogu podziwiałam fotogeniczność ziemniaka w przepisie Ziemniaki Hasselback? Swoją drogą wszystkie Twoje potrawy są bardzo apetycznie pokazane. I te bardzo proste w swej formie jak pesto bazyliowe. Jak i te, które obudowałaś większą liczbą dodatków, np. spaghetti z sosem pomidorowym na winie. No właśnie, skąd czerpiesz inspiracje do swoich zdjęć?

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

 

Joanna: Akurat te ziemniaczki to przykład tego, jak z nijakiego zdjęcia można zrobić coś ekstra. Zdjęcia prosto z aparatu nie były złe, ale brakowało też tego efektu wow, ot, takie sobie. Kilka suwaków w Lightroomie i nagle patrzę, i mówię – to jest dobre.

A skąd czerpię inspiracje? Różnie. Czasami sam produkt/potrawa mnie inspiruje i od razu wiem, jak chcę go pokazać. Innym razem lampka mi się zapala na widok jakiegoś naczynia. I tak na przykład robiłam specjalnie dutch baby, bo w końcu kupiłam żeliwną patelnię. No i na końcu – deska ratunkowa każdego fotografa, czyli Pinterest. Bo nie jestem kopalnią pomysłów i czasami po prostu nie mam weny. Wtedy przeglądam inne zdjęcia i zwykle jest tak, że w jednym spodoba mi się kadr, w drugim kąt fotografowania, a w trzecim jakiś dodatek. I z tego tworzy się moja wizja.

 

Choć ostatnio, przy fotografowaniu czekolady, dalej nie miałam pomysłów. Tylko zamiast się poddać, wyciągnęłam tło, dodatki, czekoladę i testowałam. Zrobiłam kilkaset zdjęć, kilka stylizacji, po czym większość odrzuciłam. Ale znalazło się to jedno, które skradło moje serce, więc czasami nie ma co czekać, aż motywacja spadnie nam z nieba, lecz zacząć działać.

Chciałam Cię spytać o potrawę, która sprawiła Ci najwięcej problemów przy fotografowaniu, ale tak sobie myślę, że chyba mamy już zwycięzcę, co nie? :).

 

Joanna: To akurat była bardziej kwestia braku pomysłów. Do teraz problem sprawiają mi zdjęcia zapiekanek, chyba jeszcze nie zrobiłam takiego, z którego byłabym zadowolona. Ale generalnie zapiekanki i gulasze to taka zmora w fotografii kulinarnej. Ja się nie poddaję i próbuję dalej.

A co sprawia Ci najwięcej frajdy: przygotowywanie potrawy, wymyślanie scenerii, w jakiej ją pokażesz? Czy późniejsza obróbka zdjęć?

 

Joanna: Chyba najbardziej jedzenie :D. A tak poważnie, to różnie bywa. Dla mnie wszystkie te etapy tworzą cały proces i każdy z nich może mnie bez reszty wciągnąć. Chociaż jakbym miała jeden z nich tak troszkę wyciągnąć przed resztę, to byłoby to już samo fotografowanie. Robienie zdjęć pod różnym kątem, zabawa ze światłem. Potrafię się w tym całkowicie zapomnieć. A obróbka przez dłuższy czas to był obowiązek, do którego zabierałam się niechętnie. Wynikało to z tego, że w sumie nie wiedziałam, co muszę zrobić, aby osiągnąć efekt, który mam w głowie. Teraz, wiadomo, jest inaczej, więc zabawa w Lightroomie stała się ekscytująca. No, i trochę też pomogła wiedza o robieniu presetów – na pierwszym zdjęciu wszystko ustawiam, a potem tylko jeden „klik” i gotowe! Magia, którą uwielbiam.

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

 

I może nie powinnam się przyznawać, ale czasami jest też tak, że kliknę zły preset (ustawiony pod zupełnie inne zdjęcie) i się okazuje, że przez przypadek osiągam efekt wow.

Pracujesz tylko w Lightroomie, czy wspomagasz się jeszcze innym programem?

 

Joanna: Tak właściwie tylko w Lightroomie. Mam wykupioną wersję abonamentową, więc posiadam jeszcze dostęp do Photoshopa, ale póki co trochę mnie przeraża. Pewnie go w końcu wypróbuję, ale jeszcze nie teraz.

Zdarza mi się natomiast korzystać z aplikacji na telefon, przede wszystkim Snapseed, ale też Lightroom Mobile. Głównie do zdjęć robionych telefonem, ale też tych, które najpierw obrabiam na komputerze. Czasami okazuje się, że po zgraniu na telefon wymagają rozjaśnienia lub zmniejszenia nasycenia kolorów. Wiadomo, różnice w ekranach.

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

Najczęściej moja praca w Lightroomie jest szybka i prosta, nie zmieniam za wiele – tu trochę rozjaśniam, tu wyostrzam, pędzlem coś poprawiam i w Tone Curve podbijam odcienie niebieskiego (kocham chłodną kolorystykę!). 

Fotografia kulinarna w Twoim wykonaniu to prawdziwa eksplozja kolorów i smaków. Też niesamowita dbałość o detale. Jak rozumiem, dbasz o to wszystko jeszcze zanim wgrasz zdjęcia do Lightrooma? Czy może czasem pozwalasz sobie na małe obróbkowe szaleństwo?

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

 

Joanna: Hmm… Jak planuję sesje, to zwykle jeszcze nie myślę o obróbce. Zakładam daną kolorystykę, dbam, aby wszystko było spójne. Najczęściej też moja praca w Lightroomie jest szybka i prosta, nie zmieniam za wiele – tu trochę rozjaśniam, tu wyostrzam, pędzlem coś poprawiam i w Tone Curve podbijam odcienie niebieskiego (kocham chłodną kolorystykę!). Ale zdarza mi się zaszaleć, szczególnie w przypadku zdjęć typu dark mood. Wtedy całość na maksa przyciemniam, a pędzlem rozjaśniam i nasycam głównego bohatera.

Do każdej sesji podchodzę tak naprawdę indywidualnie, dlatego patrząc ogółem na moje zdjęcia, to nie znajdziesz tam jakiejś bardziej przemyślanej spójności.

 

W sumie mam takie moje jedno małe szaleństwo, ale dotyczy zdjęć z wyjazdów, podróży. Otóż, kocham usuwać ludzi! Oczywiście tych nieplanowanych. Zawsze mnie to zachwyca, że wystarczy kilka kliknięć i zdjęcie pozbawione jest osób, które weszły mi w kadr.

Hahahaha, czyli jednak nie pędzel, nie krzywe, tylko Healing?

 

Joanna: Nie, nie, krzywe to moja miłość! Nigdy ich nie zdradzę! Ale korzystam ze wszystkich narzędzi Lightrooma, w zależności od potrzeb.

No, dobra to skoro już jesteśmy przy tym temacie, to co jest łatwiej fotografować: ludzi, czy jedzenie?

 

Joanna: Jedzenie, bo się nie rusza :D. Ale już tak serio, to myślę, że wszystko jest kwestią tego, co Ci bardziej w duszy gra. Moim konikiem jest fotografia kulinarna, więc siłą rzeczy, jej poświęcam najwięcej czasu. Co jednocześnie wiąże się z dużą ilością ćwiczeń, praktyki. Ludzi fotografuję znacznie rzadziej, nie mam takiego doświadczenia. I trochę też śmiałości, bo o ile naczynia mogę przestawiać dowolną ilość razy, o tyle z ludźmi jest mi o wiele trudniej. Aczkolwiek widzę różnicę w zdjęciach, które robiłam pół roku temu, a teraz, są po prostu lepsze. Głównie dzięki temu, że przyjaciółka urodziła dziecko i wraz z całą rodziną są chętnymi i cierpliwymi królikami doświadczalnymi. Wszystko naturalnie sprowadza się do jednego – do praktyki.

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

Pomogła wiedza o robieniu presetów – na pierwszym zdjęciu wszystko ustawiam, a potem tylko jeden „klik” i gotowe! Magia, którą uwielbiam.

Cały czas trąbię na prawo i lewo, że zdjęcia, które nie są wydrukowane – nie istnieją. Czy Ty też swoje drukujesz, tworzysz z nich albumy, wieszasz na ścianach? A może planujesz wydać książkę kucharską?

joanna kaźmierczak o fotografii i lightroomie

 

Joanna: Zacznę od końca, czyli od książki kucharskiej. Nie planuje jej wydawania, bo… sama z takich książek nie korzystam. W kuchni są dość nieporęczne, szybko się brudzą, wolę telefon.

A jeśli chodzi o zdjęcia, to zdecydowanie drukuję, choć nie te kulinarne. Z wakacji, wypadów, imprez lub zwykłe, ze spacerów. Niektóre z nich posłużą mi też za plakaty, chociaż ciągle nie mam czasu, żeby się za to zabrać. Uwielbiam przeglądać albumy ze zdjęciami, ponieważ przywołują one wspomnienia zarówno magicznych, jak i całkiem zwykłych chwil, które po latach stają się cenne. Ostatnio też usłyszałam od znajomych, że dzięki mnie w końcu mają ładne zdjęcia do albumu.

A co według Ciebie tak naprawdę jest potrzebne do tego, aby zacząć fotografować jedzenie. Tło? Lampy? Gadżety do podkręcenia stylizacji?

 

Joanna: Jedyne, czego potrzebujesz na początku, to aparat. Ja zaczynałam na kompakcie, teraz robię zdjęcia bezlusterkowcem, do którego dokupiłam od razu jasny obiektyw. Tła, propsy (czyli gadżety), kupowałam z czasem. I kupuję do teraz, chociaż już bardziej świadomie.

Lampy do dziś nie mam, fotografuję tylko w świetle dziennym. Nie jest mi potrzebna na ten moment i tak szczerze, nie miałabym gdzie jej rozkładać (moje mieszkanie, które dzielę z narzeczonym i kotem, ma 35m2, więc jak widzisz, chcieć to móc). Marzy mi się jedynie statyw umożliwiający zdjęcia typu flat lay, myślę, że po nowym roku się go dorobię. Mam inny, “zwykły”, ale najczęściej i tak fotografuję “z ręki”, bo tak mi jest wygodniej i szybciej (znów ten metraż).

rozmowa z asią kaźmierczak

Asiu, i tak już zupełnie na sam koniec: jaką dałabyś wskazówkę osobom, które dopiero zaczynają przygodę z Lightroomem. Od czego powinny zacząć, aby już na starcie pojawiły się fajne efekty?

 

Joanna: Zdecydowanie od kursu! Oczywiście, można samodzielnie wszystko przeklikać w Lightroomie, poszukać tutoriali w internecie etc. Ale ja akurat jestem osobą, która lubi uporządkowaną wiedzę. Kurs z pewnością zaoszczędził mi sporo czasu i frustracji, rozjaśnił wszystko.

I akurat uważam, że tę wskazówkę warto przekładać też na inne dziedziny. Zaczynałam od kursu z podstaw fotografii (ten tryb manualny!), potem był kurs Lightrooma. Teraz głównie warsztaty plus szukam informacji w różnych źródłach. Ale jest łatwiej, bo wiem, czego chcę. Na początku swojej drogi zwykle nie wiadomo, od czego zacząć.

Asiu, bardzo dziękuję Ci za wspólną rozmowę!

Podobne
wskazówki