Co powiesz na cykl wpisów, w których będę rozmawiała z dziewczynami, z którymi spotykam się na kursie?
Jakim kursie? Dokładnie tym:
OGARNIJ LIGHTROOMA
W 6 KROKACH
i zamień totalny chaos na dyskach
na zdjęcia, którymi wypełnisz swój dom!
Zobaczysz, że moje kursantki to dokładnie takie same kobiety jak Ty i ja, które sprytnie łączą fotograficzną pasję, dom, pracę, dzieci i do tego jeszcze osiągają niesamowite rezultaty. I nie ma znaczenia, czy zdjęcia, które wychodzą spod ich rąk trafiają do innych osób, czy też tworzą najpiękniejsze rodzinne albumy ever – zdjęcia każdej z nich zasługują na to, aby pokazać je całemu światu!

Ilona, z czym kojarzy Ci się
Lightroom?
Lightroom kojarzy mi się z bardzo przyjemną częścią tworzenia zdjęć – obróbką, poprzez którą mogę dodać do fotografii emocji.
Dzięki wykonaniu pracy kilkoma suwakami i pędzlami jestem w stanie dopowiedzieć historię na zdjęciu poprzez dobranie odpowiedniej tonacji, wyeksponowaniu świateł, cieni czy detalu. Nie wyobrażam sobie już zatrzymywania chwil aparatem bez postprodukcji.
fot. Agnieszka Werecha-Osińska
Dzisiaj zapraszam Cię na rozmowę z Iloną Murawicz – profesjonalistką i pasjonatką mądrego i racjonalnego żywienia. Zawodowo przygotowuje i towarzyszy w diecie swoim pacjentom, a także motywuje i pomaga im zbudować trwałe i dobre nawyki żywieniowe. A prywatnie jest mamą, która ze zdjęciami, które robi swojemu synkowi wskakuje do Lightrooma. Jakie osiąga efekty? No przecież, że fantastyczne! Zresztą zaraz o tym przekonasz się sama!
Znajdziesz ją tutaj:
- STRONA WWW
- INSTAGRAM: TU i TU
Ilona: Na co dzień pracuję z ludźmi pomagając im przezwyciężyć problemy związane z żywieniem. Więc zawodowo z fotografią nie jestem związana. Zawsze wierzyłam w ludzi, chyba bardziej niż w siebie samą. Sama nie wiem, dlaczego chwyciłam po aparat. Chyba ze względu na moją dobrą koleżankę, której chciałam pokazać, że jak się w coś wierzy to można to małymi krokami osiągnąć. Chciałam ją zmotywować, że tak jak ona i ja muszę coś dać od siebie, włożyć w coś trud, żeby ruszyć z miejsca i czegokolwiek się nauczyć od podstaw. Założyłam profil Dietospektrum i… musiałam się nauczyć robić zdjęcia. Tak się zaczęła moja przygoda z fotografią.


Zdarzają się też “trudni pacjenci”, którzy myślą, że jedna wizyta wystarczy, by zadział się cud i samo się wszystko pozmienia. Ale to na szczęście 10% moich klientów. Odpukać, przez tyle lat pracy mam raczej szczęście do przemiłych ludzi, bardziej lub mniej zmotywowanych.
Lubię pędzle, panele do koloryzacji, czy suwaczki. Wszystko po trochu.
Ilona: To nie jest tak, że nie trzeba liczyć kalorii. Żeby schudnąć należy mieć deficyt kaloryczny wywołany dietą lub aktywnością fizyczną, a najlepiej razem: dietą i aktywnością. Plan żywieniowy nie musi być jednak nudny i składać się z przysłowiowej sałaty i jogurtu z otrębami.
To ja już wiem skąd u Ciebie chęć nauczenia się robienia dobrych zdjęć. W końcu nie od dzisiaj wiadomo, że je się oczami: co innego przepis, a co innego apetyczne zdjęcie tej potrawy :).

Uważam, że zakazywanie nie działa. Moim zadaniem jest towarzyszenie osobie podczas jej przemiany, argumentowanie co jest “dobre, a co złe” pod względem żywienia. Stoję obok i służę dobrym słowem i wsparciem, ale co klient z tym zrobi to już nie ode mnie zależy.

Ilona: Myślę, że to pierwsze – brak samodyscypliny. Sporo osób wie i mi się przyznaje do tego otwarcie, że ich wcześniejsze próby z dietą zakończyły się fiaskiem przez ich brak samodyscypliny.
Ilona: I muszę przyznać, że bardziej mnie ciągnie do tego typu zdjęć. I nie mogę powiedzieć, że zaczęłam się interesować fotografią po urodzeniu synka. Pierwszy aparat, który dostałam od siostry przeleżał blisko 1,5-2 lata w szafie zanim zaczęłam szukać w internecie, jak się obsługuje lustrzankę. Jak już wcześniej pisałam, zmotywowała mnie chęć udowodnienia innej osobie, że są rzeczy, których ja w ogóle nie umiem i muszę poświęcić swój czas i trud by mieć efekt. I tak się zaczęło. Robiłam zdjęcia produktom spożywczym, opisywałam je za pomocą prostych grafik na miarę moich możliwości. Z czasem, chciałam wydobyć coś więcej z tych zdjęć, które w dużej mierze obrabiałam na bezpłatnym Snapseedzie i znalazłam u Ciebie kurs Lightrooma. A dalej to już była reakcja łańcuchowa. Kupiłam dostęp do kursu, żeby pracować nad zdjęciami kulinarnymi i początkowo to realizowałam. Potrzebowałam jednak Rawów z portretem, sylwetką osoby, aby móc śledzić krok w krok panel kursu i ćwiczyć. Zaczęłam więc pogoń z aparatem za moim dzieckiem.
Po roku nauki w Lightroomie powoli odnajduję swój styl i robię zdjęcia bardziej świadomie.

Nie wyobrażam sobie już zatrzymywania chwil aparatem bez postprodukcji.

To skoro już jesteśmy przy Lightroomie, powiedz mi, jak wyglądało Twoje pierwsze spotkanie z tym programem. Zachwycił Cię od pierwszego wejrzenia (Lightroom jest fajny i te sprawy), czy też może wcale nie?
Ilona: Dzięki temu, że wcześniej miałam już styczność z darmowymi programami Snapseed i PhotoScape potrafiłam się odnaleźć w nowym, profesjonalnym programie. Oczywiście, moja znajomość LR była żadna. Przesuwałam więc każdy po kolei suwak w prawo i w lewo obserwując co się stanie. Wtedy jeszcze nie odkryłam bardzo przydatnych i ukrytych narzędzi umieszczonych nieco wyżej danych suwaczków, jakimi są pędzle.
Ilona: Myślę, że świadomość tego, co chcę uzyskać na zdjęciu w postprodukcji. W dalszym ciągu się tego uczę i jest to dla mnie najtrudniejsze. Wcześniej, gdy poznałam podstawowe i te bardziej zaawansowane funkcję programu, trudno było mi z nich korzystać, ponieważ nie wiedziałam, jakiego efektu końcowego na zdjęciu szukam. Teraz jest inaczej. Sporo ćwiczę, obserwuję, uczę się z tutoriali. To mi pomogło w zrozumieniu, jak połączyć wiedzę o LR w całość. Dlatego nie mogę powiedzieć, że punktem zwrotnym było poznanie narzędzi, czy poszczególnych paneli. Raczej umiejętność świadomego korzystania z nich na raz, by uzyskać wcześniej wymyślony przeze mnie efekt.
Powoli odnajduję swój styl i robię zdjęcia bardziej świadomie.
Ilona: Myślę, że od praktyki. Nie odnajdzie się własnego stylu czy drogi do niego, jeśli się nie będzie ćwiczyć edycji w Lightroomie. I jeszcze – umiar! Nieważne, czy się jest na diecie, czy przy komputerze edytując swoje fotografie, umiar w naszych działania sprawdza się zawsze i wszędzie :).
Ilona, bardzo dziękuję Ci za wspólną rozmowę!
Nie wiem jak Ty, ale ja mogłabym słuchać takich opowieści w kółko i wciąż! To co robicie, w jaki sposób zaczęłyście swoją przygodę z obróbką i to jakie osiągacie efekty – no cud miód i orzeszki!
A Ty? Lubisz takie historie? Inspirują Cię do działania? Czujesz po ich przeczytaniu potrzebę wskoczenia do Lightrooma? Daj mi znać ko-nie-cznie! :).

Najnowsze komentarze